Kontrapunkt

Lato może wydawać się wspaniałą porą na robienie zdjęć, ale w przypadku zwierząt to dość ciężki okres, gdy każde zwierze niknie wśród gęstych liści i wśród wysokich traw, wypatrzenie ich jest trudne, a człowiek jest zjadany żywcem przez komary i ślepaki. Dlatego nieco przewrotnie zamieszczam zdjęcie zrobione kilka miesięcy temu pod Olsztynem. Przed moim obiektywem znalazło się znacznie więcej saren niż ta jedna, ale to ona właśnie przyjęła najbardziej urokliwą pozę. Zdjęcie zrobione z ambony przechwyconej latem przez szerszenie, które zrobiły sobie pod jej stropem gniazdo.
Powrót do galerii http://www.witoldwerner.pl

Po długich poszukiwaniach

Łoś jest symbolem Puszczy Kampinoskiej. Mieszka ich tam tyle, że statystycznie jeden łoś powinien przypadać na 1 km kwadratowy. Mimo to chodziłem po Puszczy wiele razy, a moje próby spotkania łosia ciągnęły się przez kilka miesięcy.  Nie będę ukrywał, że narastała we mnie frustracja, zwłaszcza że zdjęcia łosi, czasem zrobione naprawdę blisko miejsc zamieszkanych przez ludzi, nie są w internecie rzadkością.
Ten młodzian oddalił się na chwilę od swojej mamy i na widok mój i mojego kolegi, który był wtedy moim przewodnikiem (dzięki, Grzesiek!) na dłuższą chwilę znieruchomiał. Obaj przykucnęliśmy i zaczęliśmy robić mu zdjęcia. Jak to czasem się zdarza, szczęście spotkania trwało dość długo – około 2 minut.
Powrót do galerii http://www.witoldwerner.pl

Górna Narew

Często myślę, że najciekawsze rzeczy dzieją się wcześnie rano. Oczywiście nie każdy świt jest ładny, ale jeśli ciepłe wczesne światło rozproszy się na mgłach i podświetli je, bardzo ładne miejsce, w jakim byłem tego poranka, staje się nieporównanie ciekawsze niż za dnia. Tak wygląda nagroda za przypadkowe obudzenie się o godzinie 5.20, wyjrzenie przez okno i sięgnięcie po aparat.
Zdjęcie należy do serii fotografii dokumentujących urodę tej okolicy. Ma pomóc w staraniach zmierzających do przeniesienia w inne miejsce gigantycznej inwestycji – zajmującego ponad 6 hektarów schroniska dla 2000 psów – zapowiadanej przez gminę Michałowo w obszarze Natura 2000. Obiekt ten jest planowany w miejscu, gdzie obecnie latają czaple siwe i białe, błotniaki stawowe, czasem słychać też klangor żurawi.
Powrót do galerii http://www.witoldwerner.pl

Czapla show

Tym razem zamieszczam bogatszy materiał fotograficzny, ponieważ zdjęcia ułożyły się w pewną opowieść o czapli białej. Rzecz działa się na obrzeżach rezerwatu Stawinoga w sąsiedztwie starorzecza Narwi. Ptak pojawił się przede mną niespodziewanie (nie zauważyłem, skąd) i zaczął w miarę normalną działalność. Ja cały czas lekko starałem się do niego przybliżyć, on niespiesznie się oddalał. Niespiesznie się też pożywiał tym, co znalazł w trawie (drugie zdjęcie). Trwało to kilkanaście minut, a we mnie narastała wdzięczność, że czapla akceptuje tak długie przebywanie w jej towarzystwie. Trzecie zdjęcie to bynajmniej  nie ucieczka, tylko sprawne przemieszczenie się do kolejnego miejsca żerowania, kilkanaście metrów dalej.
Kilka słów o miejscu. O ile w lokalizacjach takich jak Białowieża czy nawet Kampinos nie mam wątpliwości, że przyroda póki co dominuje nad człowiekiem, o tyle ten rezerwat na krańcu Puszczy Białej to ewidentnie miejsce, gdzie człowiek usiłuje za wszelką cenę zająć jak najwięcej przestrzeni. Jak dowiedziałem się od napotkanej mieszanki, miały tam miejsce duże wycinki drzew. Starorzecze jest intensywnie eksploatowane przez wędkarzy, część z których niestety pozostawia po sobie odpady. Po wodzie w pewnym momencie przepłynęły 2 duże łodzie motorowe. Mimo to ptaki ciągle tam są. Być może przyzwyczaiły się, a być może ekspansja ludzi nie osiągnęła jeszcze punktu krytycznego.
Powrót do galerii http://www.witoldwerner.pl

Minęliśmy się

Spotkanie jelenia, zwłaszcza takiego z konkretnym porożem, zawsze jest wielką przyjemnością. Ponieważ słyszy człowieka z dużej odległości, jest to wyłącznie jego decyzja, czy da się poobserwować czy też uniknie spotkania. Zdjęcie nie oddaje jego wielkości (tak jak w przypadku żubra). Jest muskularny, ale jednocześnie porusza się lekko.
Tego samca spotkałem przypadkiem wracając z wieży strzelniczej (dla niepoznaki nazywanej amboną), która, poza zabijaniem zwierząt, umożliwia też ich obserwację. Spędzone tam 2 godziny były interesujące, bo, choć nic nie udało mi się sensownie sfotografować, to pierwszy raz w życiu widziałem przemykającego przez krzaki wilka, a potem pasącą się z młodym sarnę.
Wracałem niespecjalnie już dbając o to, żeby zachowywać się cicho. Dlatego, gdy zza wąskiej linii drzew dostrzegłem jelenia, byłem mocno zaskoczony. Byłem dość daleko od niego, aparat miałem już schowany. Przysiadłem, wyjąłem sprzęt, plecak zostawiłem w trawie i podszedłem bliżej, starając choć trochę chować się przy drzewach. Oczywiście zobaczył mnie, słyszeć musiał od dawna. Dość długo pozwalał się fotografować, nawet przez chwilę podgryzał trawę (widać jej źdźbło wystające mu z pyska). W końcu bez cienia pośpiechu zaczął się oddalać.
Uważa się dość powszechnie, że sarny i, w nieco mniejszym stopniu, jelenie, to zwierzęta w Polsce dość pospolite. Jednak w kolejnych publikacjach (m.in. tym świetnym wywiadzie o rysiach https://weekend.gazeta.pl/weekend/7,177330,27384074,to-zwierze-wyposazone-w-bardzo-sprawny-aparat-do-zabijania.html ) można przeczytać, że w niektórych lasach zwierząt tych jest coraz mniej. W lesie, który znajduje się blisko mnie, w zasadzie znikły dziki, choć wcześniej było ich sporo. Trudno mi pogodzić się z tym, że ok. 100 tys. ludzi (tylu jest mniej więcej myśliwych) ma hobby polegające na zabijaniu zwierząt, próbując dodawać do niego trudną do udowodnienia ideologię regulowania populacji zwierzyny.
Powrót do galerii http://www.witoldwerner.pl

Staromodnie

Choć kolorystyka wydaje się mocno czerwona, to zdjęcie powstało nad jedną z mazowieckich rzek wiosną. Długi spacer po okolicach, gdzie zdarzało mi się widywać sarny przekraczające rzekę. Tym razem również sarna przebiegła za moimi plecami, ale nie zdążyłem skierować na nią aparatu. Na szczęście nadrzeczne widoki też były miłe dla oka.
Powrót do galerii http://www.witoldwerner.pl

Lato

Lato to słaby okres na tropienie zwierząt. Głównym powodem jest to, że liście zwyczajnie zasłaniają zwierzęta, więc trudniej je dostrzec. Na łąkach nie jest wiele lepiej, wysokie trawy całkowicie zasłaniają mniejsze zwierzęta (zające), niemal całkowicie sarny, a nawet jelenie czy żubry widoczne są tylko częściowo – co widać na zdjęciu powyżej.
To oczywiście nie zniechęca, po prostu trochę utrudnia. Tym jednak, co potrafi niemal z lasu wygonić, są owady i upał. W tym roku bardzo dokuczliwe.
Moja tegoroczna działalność idzie równolegle z kolejnymi zakupami. Wyjątkowo – takie mam wrażenie – duża ilość kleszczy skłoniła mnie już wczesną wiosną do zakupu kaloszy. Względne bezpieczeństwo kosztuje sporo wysiłku – po kilkugodzinnym marszu kalosze są tak mokre, że muszę je potem długo suszyć. Na szczęście są bardzo wygodne – ulga, bo bardzo się bałem, że będą obcierać nogi.
Wypad sprzed kilku tygodni, gdy mimo korzystania z repelentów musiałem bardziej niż na szukaniu zwierząt koncentrować się na atakujących mnie komarach i ślepakach, skłonił mnie do zakupu kapelusza z moskitierą. To wspaniały wynalazek, który w zasadzie rozwiązał problem insektów, choć muszę uprzedzić, że zza siateczki widzi się gorzej, a obsługa lornetki i aparatu fotograficznego jest trudniejsza.
Na kolejnym marszu wyjątkowo wcześnie zrobiło się bardzo gorąco. Mój podręczny termometr już o 5.30 rano pokazywał 24 stopnie, a potem temperatura cały czas rosła. Konieczny stał się zakup lekkiej bluzy wyjściowej z długim rękawem. Wbrew pozorom nie jest łatwo znaleźć coś sensownego, mnie internetowe poszukiwania zaprowadziły do sklepu wędkarskiego, gdzie znalazłem lekką bawełnianą bluzę z kieszeniami.
Na jakiś czas – mam nadzieję – jestem dostatecznie zabezpieczony. Wkrótce znowu ruszam do lasu, a niebawem opublikuję kolejne zdjęcia.
Powrót do galerii http://www.witoldwerner.pl

Ciche, Pojezierze Brodnickie

Snułem się po tej okolicy godzinami, był ponury grudzień 2020. Zwierzęta głównie słyszałem w krzakach, gdzieś mignął mi biały zad uciekającej sarny. Wracałem do samochodu, myśląc już głównie o ciepłej herbacie z termosu. W takich sytuacjach uwaga zaczyna się skupiać na elementach krajobrazu, próbie wyciągnięcia czegoś w niesprzyjających warunkach. Słońce na moment przebiło się przez chmury, akurat stanąłem na wprost kilku drzew mocno zajętych przez jemiołę.
Powrót do galerii http://www.witoldwerner.pl

Długie spotkanie

To kolejny koziołek wśród napotkanych przeze mnie (północny kraniec Puszczy Białowieskiehj). Spotkanie  było o tyle wyjątkowe, że trwało bardzo długo, przyglądaliśmy się sobie co najmniej 10 minut. Samiec sarny był oczywiście uważny i nie spuszczał ze mnie wzroku, ale zupełnie nie przejmował się moją obecnością – a zauważył mnie natychmiast, ponieważ szedłem leśną drogą, a on stał niedaleko od niej.
Normą w takich sytuacjach jest decyzja zwierzęcia o szybkim oddaleniu się. Tym razem to ja odszedłem pierwszy,
Powrót do galerii http://www.witoldwerner.pl