Zamieszczam oba zdjęcia, aby pokazać, jak radykalnie inaczej może wyglądać to samo miejsce. Rzecz nie dotyczy tylko kolorystyki i nastroju, ale też przekazu. Zdjęcie pierwsze to pejzaż wykonany z zamiarem zrobienia pejzażu. Sprzyjało światło, na niebie pojawiły się bonusy, woda dała z siebie wszystko – i lustrzane odbicie i pomarszczone rozmycie. Zdjęcie drugie zrobiłem nie mając większej nadziei na to, że widać będzie na nim to, co z dystansu było prawie niewidoczne – że te same drzewa, jesiennie wyłysiałe, stały się miejscem wieczornego zgromadzenia dziesiątek kormoranów. Było już dość ciemno, wieczorne szarości dominowały, czas naświetlania był dość długi. Postprodukcja kosztowała mnie sporo wysiłku – ale chyba się udało.