Przejdź do treści

Czasem trafia się taki poranek w lesie, kiedy nie wiem, co robić. Światło wydaje się mało spektakularne – wtedy mam skłonność do niedoświetlania zdjęć, przez co kilka znajomych osób orzekło, że lubię mroczne klimatów (to prawda). Tu prezentem od natury był niesamowity układ chmur.



W kończącym się roku 2023 miałem ogromną przyjemność zobaczyć i piękne widoki i sporo cudownych zwierząt. W terenie spędziłem 35 dni i każdy z nich był wspaniały, nawet jeśli nie zawsze wracałem z dobrymi fotografiami. Trudno mi opisać, jak genialnym doznaniem jest widzieć na własne oczy obrazy tworzone przez naturę (które czasem udaje się mniej lub bardziej twórczo przetworzyć w fotografię pejzażową). Również każde spotkanie z dzikim zwierzęciem zostawia trwały ślad w pamięci. Proszę pozwolić mi pokazać jeszcze raz to, co wyszło mi w mijającym roku najlepiej.

Ta pani oczywiście nie z patrzy podejrzliwie, tylko prawdopodobnie mruży oczy patrząc pod słońce. Zdjęcie pochodzi z pewnego spaceru jedną z dróg przecinających nadbiebrzańskie trzcinowiska. Niesamowite było to, co kilkaset metrów napotykałem jakieś zwierzę – a to łoszę, a to łanie, a to sarny. Wystarczyło iść i rozglądać się na boki. Fantastyczne doznanie, wziąwszy pod uwagę, że te tereny nie są specjalnie gęsto zalesione.

Mam teraz trochę martwy okres jeśli chodzi o udane zdjęcia (co nie znaczy, że nic się nie dzieje), z przyjemnością więc wracam do doświadczeń sprzed kilku miesięcy. Spędziłem wtedy kilka dni w Puszczy Augustowskiej korzystając z gościnności znajomych, którzy mają tam dom. Oczywiście byłem tam zbyt krótko, ledwie liznąłem uroków okolicy, zwierzęta (poza jednym wilkiem) generalnie nie pchały mi się przed obiektyw. Niemniej kilka ujęć mi wyszło, powyżej jedno z nich, proste, szczęśliwie zrobione pod zachodzące słońce. Oto co dzieje się na Czarnej Hańczy.

To zdjęcie powstało podczas mało obiecującego (bo późno rozpoczętego) spaceru po podolsztyńskich lasach. Krzyk żurawia, jak wiadomo, słychać z dużej odległości, ten wydawał się niezbyt odległy, w dodatku miałem wrażenie, że słyszę dość dokładnie, skąd dobiegał. Po przejściu leśną dróżką kilkuset metrów, cały czas słysząc klangor, dotarłem do łączki. Tam właśnie przechadzał się ten żuraw, prawdopodobnie przeszukując teren spenetrowany wcześniej przez dziki.

…ale jednak ja wiem odrobinę więcej. Wiem, że są, one chyba nie wiedzą, że ja jestem. Wiem, że 100 metrów dalej jest ogrodzenie Parku Narodowego. Wiem, że mi nie wolno tam wchodzić, one nie wiedzą, że im wolno. Ściana lasu w tle wzmacnia tajemniczość. Za pół godziny mgła się podniesie, zaświeci Słońce i zrobi się zupełnie zwyczajnie.

Spotkanie sarny teoretycznie nie jest w Polsce niczym nadzwyczajnym, biega ich po lasach jakieś kilkaset tysięcy. A jednak każde takie spotkanie zapisuje się w mojej pamięci, m.in dlatego, że zanim zająłem się obserwacją przyrody, przez kilkadziesiąt lat nie widziałem ani jednej sarny. Poza tym są to przecudne zwierzęta, nie po raz pierwszy zadaję sobie pytanie – jak można do nich strzelać?

Bardzo miło wspominam tamten ciemny poranek. Szedłem przez nadbiebrzański las, rozglądając się głównie na boki. Dość szybko wypatrzyłem tę łoszę (spotkanie z samcem do dziś mi się nie przydarzyło). Klasyczny przykład łosiowego gapiszoństwa – czyli pani niespecjalnie się mną przejmowała, ale nie spuszczała ze mnie wzroku. Zdjęcie w ciemnych warunkach wyszło dzięki temu, że było zrobione ze statywu i o ile dobrze pamiętam, to od tamtej pory niemal zawsze stosuję tę technikę. Co prawda aparat na statywie nosi się mniej wygodnie niż sam aparat, ale efekty są lepsze.

Muszę przyznać się do tego, że znam w Puszczy Białowieskiej takie miejsca, gdzie łanie (po łacinie cerva) spotykam niemal zawsze, gdy tam jestem. Oczywiście mówię tu o bardzo wczesnych porach – w sierpniu ok. godziny 5-ej rano.
Tę panią zobaczyłem w innym miejscu. W okolicach Teremisek znajduje się skrzyżowanie 2 leśnych dróg, które często odwiedzam z uwagi na dość intensywne pojawianie się tam dzikich zwierząt. W sierpniu spędziłem tam poranek najpierw w towarzystwie młodego naukowca z Instytutu Badań Ssaków w Białowieży (pozdrawiam T.D.), 2 tygodnie później siedziałem tam wcześnie rano ponownie w towarzystwie świetnego wideo-bloggera (odwiedźcie koniecznie kanał na YT „Otoczeni Wielkim Lasem”, tu link ). W obu przypadkach wypad do lasu polegał na tym samym, spotykaliśmy się jeszcze po ciemku, dochodziliśmy do skrzyżowania po czym siadaliśmy tam naprzeciw siebie, aby mieć połączony widok we wszystkie strony. W całkowitym milczeniu i niemal całkowitym bezruchu spędzaliśmy ok. 2 godzin. W takich okolicznościach powstało zdjęcie łani (jak widać, przecina drogę leśną), ale w tym czasie pojawił się też żubr, samiec jelenia, lis oraz wilk, niestety zawsze nieco za daleko, aby powstało ładne zdjęcie.

Po raz któryś z kolei wybieram się przed świtem na łąki wokół Białowieży, żeby przekonać się, że znowu wyglądają zupełnie inaczej niż poprzednio. Inaczej świeci Słońce, inaczej płynie mgła, trawa jest skoszona lub nie. Czuję się szczodrze wynagrodzony za to, że musiałem bardzo wcześnie wstać.