Jednym z najistotniejszych aspektów fotografowania przyrody jest dla mnie to, że efekty moich starań ujawniają się stopniowo.
Tydzień temu spędziłem na wschodzie Polski kilka dni. Pogoda była trudna – chwilami słonecznie, ale głównie – bardzo zimno i wietrznie. Gratulowałem sobie zakupu ciepłej czapki uszanki i wełnianego swetra, który – oprócz kurtki – chronił mnie przed wyziębieniem.
Widziałem mnóstwo zwierząt – ssaków i ptaków. Żubry, sarny, dzikie gęsi, łabędzie i kaczki. Po powrocie zgrałem na komputer ok. 400 zdjęć. Pierwszy wieczór spędziłem na usunięciu zdjęć obarczonych niemożliwymi do usunięcia defektami technicznymi – głównie nieostrych lub poruszonych. Pozostało ok. 100 fotografii.
I tak oto od 6 dni każdy wieczór spędzam na obróbce kadrów. Z wielu z nich, niepozornych na pierwszy rzut oka udaje się uzyskać zdumiewająco dużo. Od kilku dni każdy wieczór to kilka niespodziewanych momentów szczęścia, gdy okazuje się, że udało mi się zrobić udane zdjęcie. Powyżej – jedno z nich.
Mój IG https://www.instagram.com/witoldwerner/ Powrót do galerii http://www.witoldwerner.pl