Tęsknię za Szwecją i Norwegią, choć za każdą z tych krain inaczej i w każdej z nich za czym innym. O Szwecji i jej łagodności jeszcze kiedyś napiszę.
Dziś kilka słów o Norwegii. Dwie rzeczy zapisały mi się w pamięci. Po pierwsze to, że często pejzaż tam to kompozycja 3 żywiołów. Woda w postaci fjordów i morza, ziemia w ekstremalnej formie gór i skał i – wiem, to trochę naciągana interpretacja – powietrze w postaci chmur, które w końcu są również wodą.
Po drugie – te obrazy wyglądają groźnie i surowo. Jadąc ze Szwecji do Norwegii czułem pewien niepokój. Nadchodzące dni miały być pochmurne i deszczowe. Ale… Nie było burz, nie było wichur (poza urwiskami wyspy Runde). Deszcze nie były ulewne. Więc może nie groza? Może to za mocne słowo? Natomiast że te widoki były czystym pięknem – tego byłem i jestem pewien. I wiem, że za rok znów tam pojadę, prawdopodobnie na jeszcze dłużej.