Wszystko w tym zdjęciu jest kombinacją spontaniczności i planowania. Pora – dość długo przed świtem, świat dopiero zaczynał wyłaniać z ciemnej szarzyzny, już kilkanaście minut później wszystko było dużo bardziej kontrastowe. Wydłużony czas naświetlania rozmył ruch wody. Ogólnie – co zapewne widać – czas jeszcze przed świtem jest ostatnio moją preferowaną porą fotografowania i jeszcze przez jakiś czas zamierzam eksplorować możliwości tej pory dnia. Słońce spod linii horyzontu potrafi wyczyniać na niebie niezłe cuda, ale robi to dyskretniej niż po pojawieniu się na niebie. Nagroda – widok standardowej dość mazowieckiej rzeczki staje się znacznie bardziej niepospolity.