Lato to słaby okres na tropienie zwierząt. Głównym powodem jest to, że liście zwyczajnie zasłaniają zwierzęta, więc trudniej je dostrzec. Na łąkach nie jest wiele lepiej, wysokie trawy całkowicie zasłaniają mniejsze zwierzęta (zające), niemal całkowicie sarny, a nawet jelenie czy żubry widoczne są tylko częściowo – co widać na zdjęciu powyżej.
To oczywiście nie zniechęca, po prostu trochę utrudnia. Tym jednak, co potrafi niemal z lasu wygonić, są owady i upał. W tym roku bardzo dokuczliwe.
Moja tegoroczna działalność idzie równolegle z kolejnymi zakupami. Wyjątkowo – takie mam wrażenie – duża ilość kleszczy skłoniła mnie już wczesną wiosną do zakupu kaloszy. Względne bezpieczeństwo kosztuje sporo wysiłku – po kilkugodzinnym marszu kalosze są tak mokre, że muszę je potem długo suszyć. Na szczęście są bardzo wygodne – ulga, bo bardzo się bałem, że będą obcierać nogi.
Wypad sprzed kilku tygodni, gdy mimo korzystania z repelentów musiałem bardziej niż na szukaniu zwierząt koncentrować się na atakujących mnie komarach i ślepakach, skłonił mnie do zakupu kapelusza z moskitierą. To wspaniały wynalazek, który w zasadzie rozwiązał problem insektów, choć muszę uprzedzić, że zza siateczki widzi się gorzej, a obsługa lornetki i aparatu fotograficznego jest trudniejsza.
Na kolejnym marszu wyjątkowo wcześnie zrobiło się bardzo gorąco. Mój podręczny termometr już o 5.30 rano pokazywał 24 stopnie, a potem temperatura cały czas rosła. Konieczny stał się zakup lekkiej bluzy wyjściowej z długim rękawem. Wbrew pozorom nie jest łatwo znaleźć coś sensownego, mnie internetowe poszukiwania zaprowadziły do sklepu wędkarskiego, gdzie znalazłem lekką bawełnianą bluzę z kieszeniami.
Na jakiś czas – mam nadzieję – jestem dostatecznie zabezpieczony. Wkrótce znowu ruszam do lasu, a niebawem opublikuję kolejne zdjęcia.