Snułem się po tej okolicy godzinami, był ponury grudzień 2020. Zwierzęta głównie słyszałem w krzakach, gdzieś mignął mi biały zad uciekającej sarny. Wracałem do samochodu, myśląc już głównie o ciepłej herbacie z termosu. W takich sytuacjach uwaga zaczyna się skupiać na elementach krajobrazu, próbie wyciągnięcia czegoś w niesprzyjających warunkach. Słońce na moment przebiło się przez chmury, akurat stanąłem na wprost kilku drzew mocno zajętych przez jemiołę.